Sandomierska Toskania – sady, winnice i rzepak

Moja ulubiona pora roku? Zdecydowanie wiosna. Czas, gdy na drzewach rozwijają się soczyście zielone liście, trawa odbija po długich, zimowych miesiącach i czuć ten charakterystyczny zapach w trakcie jej koszenia, gdy kwitną moje ukochane tulipany, bzy, konwalie… I rzepak. Roślina uprawna, która w wielu regionach naszego kraju tworzy w maju żółto-zielone szachownice zachwycające na każdym kroku. W poszukiwaniu takich widoków wybrałam się do sandomierskiej Toskanii. 

16.05.2020

Im więcej podróżuję i im starsza się robię, tym bardziej doceniam otwartą przestrzeń i walory przyrodnicze odwiedzanych przeze mnie regionów. Czy jest to krajobraz naturalny czy też ukształtowany przez człowieka – nieistotne. Najważniejsze, by było… pięknie. To w sumie jedynie kryterium. I nieważne, czy będą to formacje skalne, bezkresna przestrzeń porośnięta rozkwitniętymi łubinami (Islandio tęsknię!), pola falującego jęczmienia, dzika plaża czy górski las.

Wiosna, wiosna, ach to ty!

Najlepszą porą na szukanie pięknych widoków jest dla mnie wiosna. Wiosna rozkwitająca najróżniejszymi kwiatami, pełna soczystej zieleni, zapachów, bzyczących wkoło pszczół i śpiewu ptaków (chociaż te ostatnie potrafią być też wkurzające – szczególnie mam tu na myśli świergoczące kosy akurat wtedy, gdy nie mogę zasnąć). Kwitnące jabłonie, konwalie, bzy lilaki i… rzepak. Nie ma dla mnie piękniejszego widoku niż ogromne pola porośnięte rozkwitniętym na żółto rzepakiem. I w poszukiwaniu właśnie takich obrazów wybrałam się ostatnio do polskiego odpowiednika Toskanii – okolic Sandomierza.

Stracone nadzieje?

Ze względu na związane z pandemią koronawirusa narzucone odgórnie obostrzenia skutkujące akcją #zostańwdomu, przez wiele tygodni siedziałam w czterech ścianach próbując przeczekać ten okres. W międzyczasie straciłam nadzieję na zagraniczne podróże (przepadł mi Liban i Czarnogóra), ale i tak zawzięłam się, że ten rok mimo wszystko chociaż pod względem wyjazdowym nie będzie stracony. Marzę o tym, by móc wrócić na Islandię, ale aktualnie zdecydowałam się na odkrywanie uroków Polski. Zaczęłam od województwa świętokrzyskiego. Jednodniowy wypad miał być rozgrzewką i rzeczywiście pozwolił mi nabrać wiatru w podróżnicze skrzydła, które zostały niestety dość znacząco podcięte.

Sandomierska Toskania

Gdy dojeżdżam do Sandomierza, urzeka mnie jego okolica. Rzeczywiście nazywanie tego regionu sandomierską Toskanią jest jak najbardziej trafne. Z tą różnicą, że we włoskiej Toskanii dominują zboża, trawy i cyprysy, u nas z kolei sady, winnice i rzepak. Ogromne ilości rzepaku. Wystarczy skręcić z głównej trasy w pierwszą lepszą boczną drogę i już po chwili mogę cieszyć oczy cudownymi widokami.

Ciągnące się po horyzont rzepakowe pola, błękitne niebo poprzecinane białymi, puchatymi obłoczkami… W planie miałam wizytę w Sandomierzu, ale odwlekam moment dalszej jazdy ile tylko się da. Rejon jest niesamowicie atrakcyjny dla wszystkich spragnionych pięknych widoków i kontaktu z naturą. To idealne miejsce na całodzienne wycieczki rowerowe – bardzo żałuję, że nie mam ze sobą swojego jednośladu.

Pagórkowate, żyzne lessowe ziemie sprzyjają rozwojowi sadownictwa i rolnictwa. Region od niedawna słynie też z winiarstwa, które tak naprawdę zawędrowało w te okolice wraz z dominikanami już w 1226 roku. Pierwsza winnica założona została na Wzgórzu Świętojakubskim. Potem na wiele wieków zapomniano o tej tradycji, ale winnice wróciły w sandomierskie strony w XXI wieku. Miejscowe wina może do najtańszych nie należą (ze względu na niewielką skalę produkcji), ale słyną ponoć z niezłego smaku. Szkoda, że nie mam okazji przetestować ich osobiście.

Uprawia się tu w głównej mierze szczepy odporne na trudne dla winorośli warunki klimatyczne – z białych są to m.in. sibera, hibernal, muscat ottonel, seyval blanc, natomiast z czerwonych regent, bolero, zweigelt oraz rondo. Miejscowi z powodzeniem radzą sobie także z uprawą białych szczepów takich jak traminer i riesling oraz czerwonych jak pinot noir. Nie dla winorośli jednak tu jestem, to rzepak gra w tej podróży pierwsze skrzypce.

Czy może być wiosną bardziej malowniczy widok, niż rozkwitnięte pola tworzące wokoło żółto-zieloną szachownicę? Zdecydowanie nie! Stąd też rozumiem przybierający na popularności trend robienia zdjęć w rzepaku. Dziewczyny licznie pozujące wśród żółtych kwiatów doczekały się nawet nowego określenia – rzepiara. Z żalem jednak patrzę na efekty niektórych zdjęć. Trzeba pamiętać, że pola rzepaku to czyjaś własność, efekt ciężkiej pracy, która ma przynieść plon. Niestety nie wszyscy potrafią to uszanować.

Jak zrobić zdjęcie i nie niszczyć?

Wielokrotnie ludzie wchodzący w pole tratują rośliny nie zważając na to, co robią. Nie dziwi mnie więc frustracja rolników – w końcu nikt nie chce, by niszczyć jego własność. Wchodzenie daleko w pole, kładzenie się w rzepaku w celu uzyskania super zdjęcia z latającego nad głową drona… Bezmyślność niestety momentami aż razi. Czy w takim razie da się mieć fajną pamiątkę w przepięknej scenerii bez niszczenia roślin, czyli w efekcie czyjegoś dochodu? Oczywiście że tak! Trzeba tylko trochę pokombinować.

Pola rzepaku tylko z pozoru wyglądają jednolicie. Wystarczy chwilę się przypatrzeć, by zauważyć coś na kształt poprowadzonych dróg. To tak zwane ścieżki technologiczne (przejazdowe), które służą rolnikom do prac pielęgnacyjnych na polu – trzeba pamiętać, że rolnicy wykonując opryski muszą jakoś w to pole wjechać ciągnikiem z opryskiwaczem, a rzepak pryskany jest także i w trakcie kwitnienia.

Gdy znajdzie się taką ścieżkę technologiczną, wystarczy stanąć na jej początku i zapozować pod odpowiednim kątem. Poniższe zdjęcia powstały właśnie w taki sposób – wygląda to, jakbym stała gdzieś w środku pola, ale w rzeczywistości jestem tuż przy drodze, na początku wspomnianej ścieżki przejazdowej. Zdjęcia zrobione zostały pod odpowiednim kątem i odpowiednio wykadrowane.

Gdy słońce zbliża się coraz bardziej ku linii horyzontu to znak, że pora się zbierać. Czeka mnie długa droga powrotna.


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj